Turpizm czyli dekonstrukcja piękna
Dawno temu, w epoce burzy i naporu, młodości chmurnej i durnej, kiedy kontestowałam wszystkich i wszystko, w mojej głowie ostała się jedna stała. Aksjomat, niewzruszona opoka, być albo nie być, dla której byłam gotowa drzeć szaty, awanturować się do upadłego i tupać nogami. Piękno. Trochę infantylnie się do życia podchodziło, ale co tam. Ideały trzeba mieć. Choćby się waliło i paliło, choćby wyły wszystkie syreny, harmonia ma być i koniec. Minęło parę lat, świat się zmienił i życie nie jest już takie proste. ...